Kinga Wójcik "Poryw"






Wydawnictwo: Prószyński i Spółka
Data wydania: 21.01.2020
Kategoria: kryminał, sensacja
Ocena: 4/6

Klemens Chmielny, sumienny księgowy, wzorowy syn i mąż pada ofiarą morderstwa. Żona, przyjaciel, pracownicy hotelu, w którym pracował, oraz zagadkowa kobieta ze zdjęcia, a nawet matka i ojciec ofiary - każde z nich mogło mieć motyw, aby pozbyć się Klemensa. Wszystko wskazuje na to, że ten niepozorny mężczyzna wiódł podwójne życie…Śledztwo prowadzi nowy tandem śledczy łódzkiej komendy - bezkompromisowa i ekscentryczna komisarz Lena Rudnicka wraz z nieśmiałym nowicjuszem, sierżantem Marcelem Wolskim. Znajomość tej pary, za sprawą zaskakującego i nieco pikantnego początku, zapowiada się interesująco i burzliwe. Temperatura śledztwa wrośnie jeszcze bardziej, gdy dołączy do nich prokurator Krzysztof Nawrocki, którego relacje z komisarz Rudnicką są nader skomplikowane.

Och, jak ja dawno jakieś debiutanckiej powieści z naszego podwórka nie czytałam! Wzięłam się za nią z ogromną ochotą i, na szczęście, ta ochota mi nie minęła w trakcie czytania. A to już spory plus. Fakt, faktem, krwawego kryminału tutaj nie uświadczyłam, miałam do czynienia raczej z powolnym, metodycznym śledztwem, ale styl autorki jest na tyle przyjemny i lekki, że kompletnie mi to nie przeszkadzało.
Nie do końca podpasowała mi postać Leny Rudnickiej — i to nie z powodu jej rzekomego podobieństwa do Chyłki (nie potwierdzę, nie znam tej serii), ale przez jej charakter. Męczą mnie już postacie, które są wulgarne, pyskate i pokazują swoją wyższość nad innymi. Aczkolwiek z biegiem historii gdzieś tam zapałałam do niej sympatią, chociaż jej zachowanie momentami wciąż mnie kłuło. Co innego mogę powiedzieć o Marcelu Wolskim — polubiłam go praktycznie od razu. Wydawałoby się, że policjant, a już ten, co w kryminale pracuje, nie powinien mieć w sobie nic z nieśmiałości i naiwności, ale do Marcela te cechy bardzo pasują. Jest on bardzo fajnym kontrastem dla Leny i miło czyta się o chłopaku, który nie jest jeszcze zmielony przez lata służby w policji.
Muszę przyznać, że słowne potyczki tej dwójki mocno mnie urzekły i więź, która się między nimi tworzyła w tej książce sprawiła, że potem patrzyłam na Lenę przychylniejszym okiem.
Na pewno na plus zasługuje również to jak autorka umiejętnie wodziła mnie za nos — po przeczytaniu tylu książek, wydawałoby się, że raczej szybko odgadnę mordercę, a tu proszę, prawie do końca nie byłam pewna, kto nim jest. Wątków pobocznych trochę było, ale ładnie się ze sobą zgrały i nie czułam się nimi w żaden sposób przytłoczona. Nie było nachalnie, ani na siłę. Widać, że autorka przemyślała historię.
W ostatecznym rozrachunku, jest to klasyczny kryminał — jest morderstwo, śledztwo i kilka fałszywych tropów. Poznałam bohaterkę z trudnym charakterem i dostałam całkiem ciekawe tło obyczajowe. Niby nic odkrywczego, niby nieco wtórnie, ale dobrze się czytało.
Uważam, że jak na debiut, pani Kinga Wójcik poradziła sobie całkiem nieźle i na pewno sięgnę po drugi tom, żeby zobaczyć, jakie drogi obiorą Marcel i Lena.


Komentarze

  1. Bardzo lubię dawać szansę nowym autorom, więc często sięgam po debiuty. Ten tytuł również sobie zapisuję. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Krwi w kryminalach nie potrzebuje, a dobrzr poprowadzonej akcji. Z tego co piszesz tutaj jest niezle.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz